Urodzony pod koniec XIX wieku Bronisław Kaper prawdziwą karierę zrobił nie w Polsce, ale najpierw w Berlinie (gdzie rozwijał się prężnie przemysł filmowy), a następnie w Hollywood, dokąd zwerbował go słynny Louis B. Mayer. Bronnie Kaper został za oceanem i przez kolejne lata komponował muzykę do blisko 150 filmów, a do historii przeszły tematy z „Lili”, czy „Buntu na Bounty” (wersja z Marlonem Brando). Nie wspominając o jazzowych evergreenach, jak „On Green Dolphin Street”, albo „Invitation”, które jazzmani grywają od lat.
Z takim bogatym programem do pracy przystąpił Kuba Stankiewicz i jego specjalne trio do tego (ale i poprzedniego z muzyką Victora Younga) projektu – basista Darek Oleszkiewicz oraz perkusista Peter Erskine. Nagrali w Los Angeles dziewięć utworów Bronisława Kapera w nowych jazzowych wersjach. Niejednej osobie ze starszego pewnie pokolenia (bo młodzi nie znają raczej musicalu „Lili” z Leslie Caron) zakręci się w oku łezka, kiedy posłucha wyjątkowo ciekawie rytmicznie zaaranżowanej piosenki „Laleczki, moje laleczki”, a dla fanów twórczości Kapera ciekawostką będzie odkrywka – „Blue Lovebird”. Świetnie słucha się także „All God’s Chillun Got Rhytm”, czy „Invitation”, wielkiego przeboju polskiego kompozytora.
Po lekturze albumu Kuby Stankiewicza nie można przestać się dziwić, dlaczego nikt przedtem nie wpadł na pomysł nagrania muzyki Kapera (a wcześniej Younga). Wiadomo, że wrocławski pianista szykuje się do nowej sesji – latem w tym samym gronie muzyków zarejestruje utwory Henryka Warsa. I uzupełni tym samym polską hollywoodzką trylogię, która uświadamia słuchaczom, że poza Polą Negri w dawnym Hollywood mieliśmy jednak swoich ludzi.