wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

10°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 17:40

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. "Jazz nad Odrą". Genialny Garrett, świetny Akinmusire

Z jednej strony karygodne opóźnienia czwartkowych koncertów (ostatni rozpoczął się o północy!), z drugiej genialni wykonawcy i porywający publiczność do tańca Kenny Garrett. 50. edycja „Jazzu nad Odrą” z pewnością zostanie zapamiętana.

Choć z pewnością nie z powodu Petera Cincottiego, amerykańskiego pianisty, niegdyś rozpoczynającego karierę w nurcie jazzowym, potem bardziej smooth jazzowym, teraz podchodzącym już wyraźnie pod pop. Koncert artysty byłby wydarzeniem, ale niekoniecznie „Jazzu nad Odrą”, ale innego festiwalu. W Imparcie zgromadził część fanów (a zwłaszcza fanek przystojnego wykonawcy), druga część pozostała do końca występu zupełnie obojętna, choć Cincotti wykonał przez półtorej godziny solidną pracę na scenie (czego dowodem dwukrotna owacja na stojąco – wprawdzie nie całej sali, ale i to sukces). Zaśpiewał szlagiery zarówno z najnowszego albumu (m.in. „Madeline”), jak i debiutanckiego (choćby cover „Sway”), za sprawą którego wieszczono mu sporą karierę. Cincotti jest na scenie wulkanem energii, ma dobry kontakt z publicznością i widać, że rozumie się bez słów z muzykami. Pisze melodyjne piosenki (bywa że drapieżne) i romantyczne ballady. Rzecz w tym, że wśród  innych artystów czwartkowego koncertu stanowił jednak kwiatek do kożucha. Po nim zagrał Ambrose Akinmusire, genialny młody trębacz, mistrz klimatu i wirtuoz, którego brzmienie staje się już na tym etapie kariery niepodrabialne, a na samym końcu (niestety nie wszyscy mogli go posłuchać z powodu późnej pory) saksofonista Kenny Garrett, na którego punkcie sala dosłownie oszalała. Pytanie, czy potpourri, jakie zaserwowali organizatorzy z Cincottim na samym początku było najlepszym pomysłem. Może, wiedząc, że koncerty będą na pewno dość długiem, warto było ograniczyć się tylko do dwóch i nie mieszać już gatunków.

Ambrose Akinmusire ze swoją formacją wszedł na scenę dopiero o 22.00, Kenny Garrett zaczął grać punkt o północy, kiedy spora część zainteresowanych musiała już jechać do domu. Nie doczekali części jazzowej i następującej po niej salsowej, kiedy Garrett zaprosił na scenę wszystkich chętnych (zdobyły się na odwagę głównie Panie), by mu towarzyszyli. Rzecz naprawdę wyjątkowa. Kronikarze „Jazzu nad Odrą” powinni ją wpisać do kroniki, bo rzadko zdarza się, że koncert przypomina jam session.

Magdalena Talik

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl