wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

8°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: dobra

Dane z godz. 19:00

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Jazz in Polish Cinema - genialny zestaw płyt z muzyką do filmów

Krzysztof Komeda, Andrzej Trzaskowski i muzyka, jaką skomponowali i nagrali niegdyś do kultowych polskich filmów - m.in. do "Noża w wodzie" Polańskiego, "Niewinnych czarodziei" Wajdy, czy "Pociągu" Kawalerowicza od niedawna dostępna jest w formie zestawu czterech płyt. W przygotowaniach całego projektu brała udział wrocławska dziennikarka jazzowa Monika Okrój. Na album trafiły rarytasy!

Reklama

Magdalena Talik: Jak to się stało, że wrocławska dziennikarka jazzowa macza palce w przygotowaniu serii czterech płyt „Jazz in Polish Cinema”, o których głośno teraz w Londynie?

Monika Okrój: Zacznijmy od autora tego projektu, bo to Selwyn Harris jest głównym pomysłodawcą. Od 17 lat pisuje do angielskiego periodyku „Jazzwise” i zaczął prowadzić rubrykę „Jazz on Film”. Publikował tam cyklicznie eseje, w których łączył swobodną analizę muzyki i charakterystyki wybranych filmów. Po pewnym czasie wpadł na pomysł, że zacznie wydawać w specjalnych zestawach muzykę, o której pisze. Do tej pory wydał trzy części – „Film Noir”, „Beat, Square & Cool” i „French New Wave”. Czwarta to właśnie „Jazz in Polish Cinema”. Ja i Selwyn Harris poznaliśmy się dwa lata temu na festiwalu jazzowym w Norwegii, może nawet zamieniliśmy parę słów o polskim filmie, ale dopiero po roku, kiedy dostatecznie zbadał potencjał polskiej muzyki filmowej, zaproponował mi współpracę.

Monika Okrój z trębaczem Andrzejem "Idonem" Wojciechowskim (po lewej), który grywał z Krzysztofem Komedą i Pawłem Brodowskim (po prawej), redaktorem naczelnym "Jazz Forum"/fot. arch. prywatne

Magdalena Talik: Skąd się u Selwyna Harrisa wzięła ta fascynacja polskim kinem?

Monika Okrój: To niekoniecznie przypadek, bo babcia Selwyna była polsko-ukraińskiego pochodzenia, więc ma pewien sentyment do Polski. To także jego dociekliwa natura badacza, zaczęło się od obejrzenia „Noża w wodzie” Polańskiego, potem były jego kolejne filmy m.in. „Dwaj ludzie z szafą”, wreszcie „Niewinni czarodzieje” Wajdy i „Pociąg” Kawalerowicza. O nich rozmawialiśmy – to były pewniaki dla wydawnictwa. Kluczem do stworzenia zbioru płyt było znalezienie muzyki, która jest stricte jazzowa, więc np. film „Bariera” Skolimowskiego, wprawdzie także ze ścieżką dźwiękową Komedy, jednak się nie kwalifikował.

Magdalena Talik: W ile osób stworzyliście ten box z polską muzyką?

Monika Okrój: Tylko we dwójkę, ja na początku poddawałam pomysły i kontaktowałam się z ludźmi, którzy mają trochę więcej wiedzy na ten temat, jak Tomasz Lach, syn Zosi Komedowej i muzycy jazzowi, ale też ze specjalistami od filmu. Pod tym względem to był jeden z najfajniejszych okresów w moim życiu. Dużo oglądałam i przeżywałam nieustanne zaskoczenia, że te polskie obrazy z lat 1958-1967 są naprawdę niezwykłe. Pomogły nam w projekcie Filmoteka Narodowa, udostępniając angielskie napisy do filmów dla Selwyna, wiele cennych rad otrzymaliśmy od pracowników Archiwum Łódzkiego i Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, jak i od Studia Filmowego KADR, które jest właścicielem praw do większości polskich filmów z tamtych lat. Ponadto wsparł nas Instytut Kultury Polskiej w Londynie, podkreślając, że ceni działanie wynikające z pasji, a nie nastawione tylko i wyłącznie na sprzedaż. 

Magdalena Talik: Wydanie jest brytyjskie, dystrybucja na cały świat, bo sprzedajecie box przez sklep amazon.com. Ile egzemplarzy ma nakład?

Monika Okrój:  1000 sztuk i już wiemy, że zainteresowanie może być znacznie większe niż w przypadku poprzednich płyt wydanych przez Selwyna. Powód? Wiele nagrań, jakie trafiły na „Jazz in Polish Cinema” to prawdziwe rarytasy.

Magdalena Talik: Co jest absolutnie unikatowe na tych płytach?

Monika Okrój: W całości nigdy nie była publikowana ścieżka dźwiękowa do „Pociągu” Kawalerowicza, „Kraksy” Etlera, „Jazz campingu” Rybczyńskiego i części „Walkowera” Skolimowskiego. Niektóre tematy mogą całkowicie opętać. Zwłaszcza piosenki.

Magdalena Talik: Ja cały czas nucę tą z „Niewinnych czarodziejów” Wajdy – „Była pogoda, piękna pogoda, na wodzie leżał głów naszych cień…”

Monika Okrój: Tak, to wspaniała piosenka, którą śpiewa Sława Przybylska. – nigdy wcześniej nie była publikowana, podobnie jak piosenka „I wciąż się na coś czeka”, którą Kalina Jędrusik śpiewa w filmie „Jutro premiera”. Była kiedyś wydana, ale w opracowaniu orkiestrowym, szybszym. A w wersji zamieszczonej na płycie, oryginalnej filmowej to sam Jurandot akompaniuje Kalinie na fortepianie. I jest klimat. Prowadziłam rozmowy ze spadkobiercami autora tekstu Jerzego Jurandota, wielkim nakładem sił wyciągnęliśmy to z archiwum. Takich kobiecych wątków jest kilka na tej kompilacji.

Magdalena Talik: Na przykład niezapomniana wokaliza z „Pociągu” Kawalerowicza śpiewana przez Wandę Warską.

Monika Okrój: Historię tej wokalizy opowiedziała mi sama Wanda Warska. Okazuje się, że na początku Jerzy Kawalerowicz myślał o tym, by po prostu zilustrować jadący pociąg, więc muzycy silili się, by oddać turkot szyn, świsty etc. Grali, próbowali, nie spodobało mu się. Nad ranem zrobili sobie przerwę na śniadanie, a Warska zasiadła do fortepianu i zaczęła sobie podśpiewywać. Melodię, którą dziś znamy z filmu, wtedy jeszcze przygotowywała na występ podczas Jazz Jamboree. Kawalerowicz ją usłyszał i dosłownie oszalał: „Tak, to jest to!” – krzyczał. Kompozytor Andrzej Trzaskowski od razu zrobił aranż, ale zapomniał zapytać, czy ten kawałek ma w ogóle autora. Nagrali całą ścieżkę z tym samym motywem aranżowanym w różnych wariacjach. A okazało się, że to „Moonray” słynnego amerykańskiego jazzmana Artiego Shawa, do którego ostatecznie doszło, że  w jakimś filmie wykorzystano jego utwór. I trzeba było wszystkie egzemplarze taśm cofnąć i skorygować napisy końcowe.

Zdjęcie Tadeusza Łomnickiego z filmu "Niewinni czarodzieje" Andrzeja Wajdy - strona z książeczki zamieszczonej w boxie z płytami

Magdalena Talik: Szukałam w opisach na płycie wykonawców i przekonałam się, że grają młody Tomasz Stańko i aktor Tadeusz Łomnicki… na perkusji w „Niewinnych czarodziejach”. Zawsze myślałam, że tylko udawał.

Monika Okrój: Nie, jego partia w filmie jest oryginalna, bo przez jakiś czas w tym celu pobierał naukę gry na perkusji. Postać Bazylego w filmie jest wręcz kalką Krzysztofa Komedy: obydwaj są lekarzami i po pracy poświęcają się muzyce. Łomnicki ufarbował włosy na blond, a nawet pożyczał od Komedy jego ubrania, by bardziej wczuć się w rolę.

Magdalena Talik: Wróćmy do muzyków jazzowych. W obsadzie instrumentalnej „odnaleźliście” prawie wszystkich. Są Komeda, Trzaskowski, Stańko, Wróblewski, Namysłowski, Urbaniak…

Monika Okrój: To była czasem zgadywanka. Udała nam się identyfikacja dzięki pomocy saksofonistów Zbigniewa Namysłowskiego i Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego. Do wielu z wymienionych w książeczce muzyków, co prawda już nieaktywnych zawodowo, wciąż można dotrzeć i mieć szczęście słuchać tych niezwykłych historii. W tamtych czasach niezbyt dbano o opisywanie składów zespołów, ani o skrupulatność związaną z prawami autorskimi. Obecności  muzyków na nagraniu można było się jedynie domyślać, a to, że Komeda grał w tamtym czasie ze swoim kwintetem nie oznaczało, że także z nimi nagrywał. Problem więc był na przykład z muzyką do „Niewinnych czarodziei” i „Pociągu” z muzyką Trzaskowskiego. W sesji brali często udział muzycy z „łapanki”. Jedynym wiadomym zespołem muzyków był ten z filmu „Start” Skolimowskiego, gdzie poza Komedą występują sami zagraniczni artyści, m.in. Don Cherry. Natomiast jest to jedyny film, do którego oryginalnych taśm nie mieliśmy dostępu, ponieważ  - jak się okazało po długich próbach skontaktowania się z producentem – archiwa zaginęły.

Magdalena Talik: Dźwięk jest na płytach fantastyczny.

Monika Okrój: Selwyn współpracuje z inżynierem Peterem Beckmannem, który jest niesamowitym pedantem i podczas czyszczenia materiałów z 50-letnich naleciałości przykłada wagę, by dźwięk zachował swoje oryginalne brzmienie i nie był zbyt sterylny.

Magdalena Talik: Dzięki temu zapachniało tamtymi latami, czasem kolorowych ptaków na tle ówczesnej szarej peerelowskiej rzeczywistości.

Monika Okrój: Szczególnie widać to w filmie „Jazz camping” Bogusława Rybczyńskiego. To krótki dokument z narracją, dzięki której zostaje dopowiedziane, co tak naprawdę dzieje się w kadrze. Film ilustruje jeden z dwóch zjazdów muzyków, które odbyły się w 1959 i 1960 w podupadającym ośrodku na zakopiańskich Kalatówkach. Muzycy poczuli wolność i jazz, świętowali, muzykowali, używali zimy. Była hulanka i dozwolone wszystkie formy ekspresji. Zjechało się środowisko artystyczne – muzycy, aktorzy, reżyserzy. Polański zabawiał towarzystwo recytacją, podczas gdy inni tańczyli w piżamach. Niestety musieli zrezygnować z kolejnych zjazdów, bo ich przygotowanie wymagało sporo pracy, a szkody przypadkowo wyrządzone zniechęcały otoczenie. Zdarzało się też, że na takie imprezy przyjeżdżali dziennikarze reżimowi, którzy potem opowiadali o orgiach, rozróbach i pijaństwie.

Scena z filmu "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego - zdjęcie zamieszczone w książeczce dołączonej do zestawu płyt "Jazz in Polish Cinema"

Magdalena Talik: A jak zagranicznym dziennikarzom kojarzy się jazz w polskim kinie?

Monika Okrój: Jest postrzegany głównie za sprawą Komedy i Stańki, może trochę Namysłowskiego.  Do tej pory opinie o wydawnictwie są wyjątkowo dobre i zaskakujące. Ludzie są przede wszystkim zadziwieni, jak żywiołowo brzmi ta muzyka, jaki ma potencjał energetyczny. „Nóż w wodzie” przywodzi na myśl kwintet Milesa Davisa, szczególnie temat „Cherry” przywodzi na myśl atmosferę płyty „Kind of Blue”, widać docierały do nas najlepsze dokonania muzyków zza Oceanu. Widać, że wzorowaliśmy się na mistrzach.

 

 

 

 

 

 

 

 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl