Wielu zwiedzających z uśmiechem reaguje gdy słyszy, jak ma na imię jakieś zwierzę. Osioł rasy poitou to Zidane ( jak słynny piłkarz francuski) jego partnerka zwana jest Pirożką, świnki maskowe w tzw. dziecińu to Jaś i Małgosia (oryginalnie Hans i Greta), a ciężkie hipopotamice: Rumba i Salsa.
Posiadanie własnego imienia to raczej przywilej dużych zwierząt, najczęściej ssaków. Słoni, żyraf, hipopotamów, tygrysów, niedźwiedzi, rysiów itp. Dobór imienia jest czasem wynikiem tradycji. Gdy słynna hipopotamica Samba urodziła samiczkę nazwano ją Rumbą, a córkę Rumby z kolei – Salsą, nawiązując tym samym do nazw tańców latynoskich. Błąkająca się w okolicach Przemyśla niedźwiedzica, która trafiła do zoo została nazwana Przemisią z racji pochodzenia, a gibon białoręki został po prostu Gibkiem.
Rafiki zamiast Waldemara
Dla niektórych przedstawicieli gatunków, zwłaszcza urodzonych w naszym ogrodzie, ogłasza się konkursy na imię. – Chodzi o najbardziej charyzmatyczne i lubiane zwierzęta, takie jak np. żyrafy, tapiry, niedźwiedzie czy jak ostatnio dla samiczki kotika, która ostatecznie została Zolą – opowiada Mirosław Piasecki, dyrektor ds. hodowlanych w zoo. Kilka lat temu ogłoszono konkurs dla samca żyrafy, który przyjechał z duńskiego zoo. – Miał na imię Waldemar i nikt nie wyobrażał sobie żeby tak wołać na niego – wspominał wówczas z uśmiechem Radosław Ratajszczak, dyrektor zoo. Dzięki konkursowi Waldemar został Rafiki, co w języku suahili oznacza przyjaciel. – Staramy się nadawać imiona nawiązujące do terenu, z którego pochodzi dane zwierzę i to też sugerujemy ludziom, dlatego zwierzęta z Afryki mają często kojarzące się z Afryką imiona – tłumaczy Mirosław Piasecki. Dobrym przykładem są lwy: Miombo, Yekepa, Okavango. Ze swoimi arabskimi imionami, które nie wymagały zmiany przyszły już wielbłądy jednogarbne: Aisha, Ramzes, Laila i Selma. Podobnie słonice indyjskie Birma i Rani, czy też sympatyczne nosorożce indyjskie Tarun i Manas. Egzotycznie brzmią oryginalne imiona tygrysów sumatrzańskich (Tengah i Nuri) czy też pand małych: on to Yunann ( jak słynna herbata), a ona to Mei-Li.
Heniek, Julian i inne chłopaki
Pracownicy zoo starają się obecnie nie dawać oficjalnie zwierzakom popularnych w Polsce imion, jak Basia, Kasia, Janek itp. Są jednak wyjątki. Samiec leniwca oryginalnie i oficjalnie nazywa się Kserkses, ale nikt z opiekunów nie chciał na niego tak mówić i nazwali go swojsko, Heniek. Jego partnerka pozostała jednak Marylin. Jedyny morski żółw zielony w Afrykarium to Stefan, ale to nieoficjalne imię, którym ochrzcił go od początku prezes zoo. – Nie wiemy jakiej jest płci, więc nie ma sensu zmieniać mu imienia, bo może się kiedyś okazać, że Stefan jest Stefanią – śmieje się pan Mirosław. Arturem jest jeden z dwóch manatów w Afrykarium, ale przybył już z tym imieniem. Swojskim Tomkiem był z kolei nazywany przez najbliższych opiekunów słynny wrocławski orangutan Tumku, który malował obrazy i miał wielbicieli w całym kraju. No i była też sławna, wysportowana tatrzańska niedźwiedzica Magda. Gdy kilka lat temu w zoo urodził się biało-czarny lemur wari, na fali popularności bajki: „Madagaskar” został oczywiście…królem Julianem.
Poznasz ród żubra po imieniu
Imiona muszą mieć obowiązkowo zwierzęta kopytne jak konie, osły, kuce, zebry, jeleniowate i bydło – wszystkie mają one paszporty. Zasadą jest, że młode musi mieć imię na tę sama literę co matka. Podobnie jak rodzina żółwi słoniowych. Mamy więc: Iori, Iani, Isabelitę, Illari. Bardziej skomplikowane jest sprawa imion żubrów, które ujęte są w Rodowodowej Księdze Żubrów. Pierwsze dwie litery imion są zarazem literami rozpoznawczymi hodowli. Jeśli nasz żubr nazywa się Poldek to oznacza, że pochodzi z innych niż Pszczyna ośrodków hodowlanych w Polsce. A z kolei imiona na Pu mają wszystkie osobniki linii nizinno-kaukaskiej.
Anonimowe są na ogół gady, ryby czy ptaki. Starsi pracownicy pamiętają jednak węża boa Kubę (pochodził z Kuby) czy pytonicę Florę. Największy w Afrykarium krokodyl nilowy nosi nieoficjalne imię U-bot, a na błazenka pracownicy wołają Nemo.