To właśnie tu, w rejonie współczesnych ulic Wyszyńskiego, Nowowiejskiej i Prusa, tworzył się zalążek osadnictwa we Wrocławiu. Osiedle Ołbin jest gęsto zabudowane kamienicami z przełomu XIX i XX wieku. Podczas oblężenia Festung Breslau w 1945 roku, jego zabudowa nie uległa aż tak poważnym zniszczeniom, jak niektóre inne rejony miasta, dlatego wciąż tak liczne są tu stuletnie kamienice, które w niektórych tylko miejscach ustępują zabudowie końca XX i początków XXI wieku. Niestety, spacerując po osiedlu, bardziej niż zabytkowe kamienice, wzrok przyciągają bazgroły, przekleństwa i inne pseudo graffiti, które szpecą fasady budynków.
- Szczerze mówiąc mam dość zasmarowanych przekleństwami murów w swojej okolicy. Czasem włosy dęba stają od czytania tych bazgrołów – tłumaczy Pan Ariel, mieszkaniec Ołbina i inicjator akcji. - Kilka razy dziennie wychodzę na spacer z psem i słyszę, jak ludzie narzekają, że jest źle, brzydko etc. jednak nikt nic nie robi. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Poszedłem do zarządcy naszego budynku z prośbą o farbę i pędzle, żeby zamalować szpecące napisy. Dowiedziałem się, że nie ma na to pieniędzy. Postanowiłem więc wziąć sprawy w swoje ręce. Zorganizowałem sponsora farb, za pośrednictwem Facebooka zebrałem kilka osób, zarządca sąsiedniego budynku dał nam taśmy, folię i zapewnił dostęp do bieżącej wody i zabraliśmy się do pracy. W sumie w pięć osób odmalowaliśmy bramę – dodaje.
Wtedy też narodził się pomysł, żeby akcję powtórzyć.
- Oczywiście to nie działa w ten sposób, że bierzemy farbę, pędzle i po prostu malujemy. Najpierw trzeba poprosić o zgodę zarządcę lub właściciela budynku. Pierwsza akcja spotkała się z wielkim entuzjazmem spółdzielni, dlatego też akcję przeprowadziliśmy – tłumaczy Pan Ariel. - Jedną z osób, która pomagała odmalować bramę przy ulicy Kluczborskiej była pani mieszkająca kilka ulic dalej, przy skrzyżowaniu Nowowiejskiej i Piastowskiej. Zaproponowała, żeby następnym razem odmalować ścianę jej bloku i w przyszłym tygodniu planujemy pojawić się tam z farbą i pędzlami – opowiada wrocławianin.
Wrocławianin idzie za ciosem i chciałby aby akcja odbywała się cyklicznie.
- Moglibyśmy co tydzień odmalować jakieś zabazgrane miejsce. Być może to zaktywizowałoby mieszkańców do dbania o swoją okolicę. Chcemy pokazać, że można zrobić coś więcej niż tylko narzekać – dodaje Pan Ariel.
Jako że wszystko robią własnym sumptem liczą na instytucje lub osoby, które wesprą ich akcje. Tak naprawdę wiele nie trzeba – puszka farby, pędzle i folia malarska.
Z przedsiębiorczymi wrocławianami można się skontaktować za pośrednictwem fun page'a na Facebooku.
ulaj