wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

4°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 06:51

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. I Am Giant. Really? [ZDJĘCIA]

Wrocławski koncert zespołu I Am Giant był ostatnim z mini-trasy, którą pochodzący z Nowej Zelandii muzycy odbyli po naszym kraju. Przed wczorajszym (24 września) występem zagrali w Poznaniu, Warszawie i Krakowie. W tamtych miastach pozostawili po sobie niezłe wspomnienie. A jak było we Wrocławiu?

Reklama

O poznańskim koncercie tak pisała dziennikarka portalu Uwolnij Muzykę Marzena Bloch: „Nowozelandczykom nie można odmówić energii na scenie. I Am Giant pokazali, że świetnie czują się przed publicznością i w roli gwiazd wieczoru. Dawno nie widziałam tak dynamicznego występu (…) Słuchacze podskakiwali i śpiewali razem z wokalistą, Edem Martinem, od pierwszych miejsc pod sceną, aż po osoby stojące daleko za nimi.” O show, jaki I Am Giant dali w Alibi, należy w zasadzie opowiadać z podobnym entuzjazmem. Rzeczywiście – zespół, który uchodzi za nową gwiazdę rocka „przyjaznego radiu”, tego nieformalnego gatunku, którego najbardziej znanymi przedstawicielami były ostatnio zespoły Nickelback, Creed czy Silverchair, pokazał w klubie pod Kredką i Ołówkiem, że zasługuje na większość komplementów, którymi obdarzają go fani i krytycy. Grupa zagrała z wykopem, brzmiała niemal metalowo, ale czytelnie i selektywnie – choć mimo wszystko odrobinę za głośno – i szybko sprowokowała swoich miłośników zgromadzonych pod sceną do tanecznych wygibasów. Muzycy nie oszczędzali się, a wokalista Ed Martin przez cały koncert był w ruchu – skakał, miotał się z mikrofonem, krótko mówiąc, znakomicie wywiązywał się z roli frontmana. W setliście kapeli znalazły się zaś wszystkie najważniejsze jej kompozycje – od „Guéthary”, „Echo From The Gallows”, „Razor Wire Reality” i „Death Of You” (pierwsze cztery utwory z nowej płyty „Science & Survival”) po „City Limits”, „Neon Sunrise”, „And We'll Defy” i „Let It Go” (piosenki z debiutanckiego albumu „The Horrifying Truth”). Był także – już na bis – doskonale przyjęty i zbiorowo wyśpiewany hit „Purple Heart”.

I wszystko byłoby pięknie, a wizytę I Am Giant w naszym mieście można by uznać za ze wszech miar udaną, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, do Alibi przyszła zatrważająco mało liczna publika. Owe taneczne wygibasy pod sceną uskuteczniało łącznie kilkadziesiąt osób, góra 50, a w całym klubie nie było więcej fanów niż setka. Po drugie, zespół zagrał raptem godzinny set. A może nawet trochę krótszy. 55 minut? Owszem, brzmieli dobrze, ich muzyka w wersji live tylko zyskiwała, wylali na scenie Alibi wiadro potu, ale trwało to wszystko zdecydowanie za krótko. Jasne, mają w dorobku jedynie dwie płyty, wybór jest jakoś ograniczony, ale przecież można dać ludziom więcej, można wspomóc się coverem, można zagrać coś nowego, niepublikowanego. Czyżby zatem długość koncertu miała być adekwatna do frekwencji? Jest w tym jakaś ponura logika (mało was, to i mało dostaniecie, a co się będziemy starać?), ale panowie, toż supportujący was Felix The Baker (fajnie grali, choć głośniej jeszcze niż wy) powinien pozostać na scenie góra dwie minuty. A chłopaki twardo łoili przez ponad pół godziny. Dla kilku osób. I kto tu jest prawdziwym gigantem?

Przemek Jurek

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl