Pięć milionów złotych kary, zakaz udziału we wszystkich przetargach publicznych, a w konsekwencji ograniczenie działalności w Polsce to możliwy scenariusz, jaki czeka Hewlett-Packard i jej pracowników po przyznaniu się do korumpowania funkcjonariuszy państwowych. Chodzi o zamówienia zakupu sprzętu i usług teleinformatycznych dla instytucji. Korporacja posypuje głowę popiołem, ale wiele wskazuje, że to nie koniec problemów. - Śledztwo jest bardzo skomplikowane, wielowątkowe i nic nie wskazuje, żebyśmy postawili już kropkę nad i - mówi nam rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Hewlett-Packard ogłosił wczoraj zawarcie ugody z amerykańskim Departamentem Sprawiedliwości oraz amerykańską Komisją Papierów Wartościowych w sprawie dochodzenia dotyczącego potencjalnego naruszenia Ustawy o Zagranicznych Praktykach Korupcyjnych (FCPA). W wydanym komunikacie prasowym, koncern zobowiązał się do zapłaty instytucjom w sumie około 108 milionów dolarów.
- Niewłaściwe zachowania opisane w ugodzie dotyczyły niewielkiej liczby osób, które nie pracują już dla naszej firmy - powiedział cytowany w komunikacie John Schultz, wiceprezes i główny radca prawny HP, podkreślając równocześnie chęć współpracy z instytucjami w zakresie dochodzenia.
Z komunikatu amerykańskiego resortu sprawiedliwości, który pojawił się chwilę po spowiedzi HP wynika, że polski oddział od 2006 do 2010 roku fałszował księgi spółki w celu obejścia kontroli wewnętrznych. Dzięki temu możliwe było utrzymywanie kontraktów z Komendą Główną Policji. Tamtejszy resort podał też, że oddział HP w Polsce dał w sumie ponad 600 tysięcy dolarów łapówki - w gotówce i upominkach, a odbiorcą miał być funkcjonariusz Komendy.
SEC podał również, że pracownicy HP dopuścili się podobnych przestępstw również w Rosji i Meksyku. Suma wręczonych łapówek w tych krajach była wyższa, niż w Polsce - w Rosji były to korzyści o wartości 2 milionów dolarów, zaś w Meksyku w sumie za milion dolarów.
Polska jak bananowa republika
Na oświadczeniu HP suchej nitki nie zostawia Jerzy Kwieciński, ekspert z Business Center Club. - Bez wątpienia przyznanie się przez Hewlett Packard do korumpowania urzędników państwowych jest zabiegiem wizerunkowym. Firma chce się odciąć od przeszłości i pokazać: owszem robiliśmy coś takiego w przeszłości, ale już nie będziemy w przyszłości - powiedział w rozmowie z Money.pl.
Ekspert dodaje, że nie chodzi tu o małą firmę i lokalnych urzędników, tylko naprawdę ważnego gracza na globalnym rynku i państwowe instytucje, które zlecają wielomilionowe przetargi. - Przykre jest, że 25 lat po transformacji wciąż jesteśmy w ten sposób postrzegani - kończy Kwieciński.
I dodaje, że globalne korporacje widać wciąż są przekonane, że bez łapówki wciąż nie da się w Polsce nic załatwić.- Jeżeli tworzą specjalne fundusze w budżetach, które miały być przeznaczone na łapówki dla najwyższych urzędników państwowych, to można stwierdzić, że te firmy traktują nas jak kraje trzeciego świata.
To wierzchołek góry lodowej
HP widowiskowo bije się w pierś, ale nie podaje, o jakie konkretnie przetargi chodzi. Zapytaliśmy o to CBA i Prokuraturę Apelacyjną, która jest gospodarzem śledztwa. Niestety ich przedstawiciele również nie łączą korporacji z żadnym z kontraktów. - Mogę mówić tylko o statystykach dotyczących całej afery - powiedział w rozmowie z Money.pl Zbigniew Jaskólski z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Chodzi o nieprawidłowości w przetargach prowadzonych na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych dla Centrum Projektów i Usług Informatycznych, byłego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Komendy Głównej Policji. CBA bada sprawę od 2011 roku i do tej pory fakty oraz liczby są zatrważające.
Zatrzymani zostali między innymi wiceprezes Głównego Urzędu Statystycznego Krzysztof K., 15 przedstawicieli firm informatycznych, Monika F., była naczelnik Wydziału Zamówień Publicznych w Biurze Dyrektora Generalnego MSZ i Agnieszka P., której postawiono zarzut uczestniczenia w zmowie przetargowej. Te usłyszeli także: były wiceszef MSWiA Witold D. oraz zastępca byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji Grzegorza Schetyny.
Pod koniec ubiegłego roku prokuratura postawiła blisko 70 zarzutów w sumie 38 osobom. - To policjanci, urzędnicy oraz przedstawiciele różnych koncernów. Póki co nie wskazujemy jednak, których konkretnie - powiedział Money.pl Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA.
Konkretne są za to zarzuty. - Mówiąc najogólniej: za przyjmowanie i wręczanie korzyści majątkowych wielkich rozmiarów funkcjonariuszom publicznym grozi 12 lat pozbawienia wolności. Za przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego w celu osiągania korzyści do 10 lat. Z kolei za udział w zmowie przetargowej do 3 lat - mówi Zbigniew Jaskólski.
Władze HP zapewniają, że osoby zamieszane w całą sprawę zostały zwolnione, a firma robi wszystko, żeby pomóc w śledztwie. Czy rzeczywiście producent współpracuje z organami ścigania? Sprawa toczy się od trzech lat,a pierwsze oświadczenie pojawiło się dopiero dzisiaj.
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie Prokuraturę Apelacyjną, jednak rzecznik prasowy odmówił udzielenia odpowiedzi. - Pytanie dotyczy współpracy z różnymi instytucjami i służbami, więc nie mam takiej wiedzy. A nawet gdybym ją miał, to nie mam upoważnienia do jej przekazywania, śledztwo wciąż się toczy - powiedział Zbigniew Jaskólski. Czytaj więcej...