FILTRUJ
Towarzystwo Aktywnej Komunikacji zaprasza na przegląd filmowy w ramach 17. edycji Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania.
5 września 2021 godz. 18.00 cz.I „Dziennik upadłej dziewczyny” godz. 20.30 cz. II „Waleria i tydzień cudów”
Nalanda Kwiaty Kawy | pl. Kościuszki 12
prowadzenie: Darek Foks
Największa polska gazeta zachęca do lektury swojego podsumowania tegorocznych Nowych Horyzontów zdaniem: „Trzeba wyjechać z tego kraju”. Nie wchodziłem dalej, bo terminy gonią, ale wszystko wskazuje na to, że wydźwięk nowych polskich filmów autor miał na myśli. Mniejsza z tym. Najważniejsze, że mogę skorzystać z resztek tzw. opiniotwórczości największej polskiej gazety i na użytek Wieczoru z Kinem Narodowym potraktować przytoczone zdanie poważnie – żeby odpocząć od tutejszego narodu, wyjedziemy na krótko do przedwojennych Niemiec i nieistniejącej Czechosłowacji.
Do Niemiec udamy się za sprawą „Dziennika upadłej dziewczyny” G.W. Pabsta, bardzo nieładnie potraktowanego podczas swojej mocno spóźnionej pierwszej wizyty w naszym kraju, kiedy to wyświetlany był pod głupawym tytułem „Dusze bez steru”. Sprawę dosyć dokładnie piórem tajemniczego B. opisał w kwietniu 1931 roku „Kurier Warszawski”:
„Można by rzecz tę polecić jako wzór artystycznej i rzetelnej przeróbki powieści na film, gdyby nie to, że przeróbka Pabsta powieści Małgorzaty Boehme uległa z kolei przeróbce, a raczej amputacji w Polsce i pozostały z niej na ekranie strzępy, z których trudno wyrobić sobie pojęcie o całości. Pabst nie poznałby własnego dzieła, gdyby mu je pokazano w «wydaniu» polskim, skróconym i «poprawionym» przez fachowców. Pomimo dotkliwych luk, które sprawiają, że pewne epizody i przejścia są wręcz niezrozumiałe, film Pabsta jest ciekawy i niebanalny”.
Gdybym był zawziętym filmoznawcą od archeologii kina, poświęciłbym resztę życia na odnalezienie/odtworzenie kopii, która zrobiła takie wrażenie na recenzencie, bo bardzo chciałbym się dowiedzieć, co konkretnie uwierało nadwiślańskiego dystrybutora i cenzurę. Z drugiej strony, czasy mamy takie, że polski widz w 2021 roku raczej bez większych problemów domyśli się, czym II Rzeczypospolitej podpadł najlepszy film Pabsta, a przy okazji – mam nadzieję – ugruntuje swoją wiedzę na temat reżysera, którego Quentin Tarantino uczynił jednym z głównych bohaterów „Bękartów wojny”.
W Czechosłowacji spędzimy trochę czasu w towarzystwie „Walerii i tygodnia cudów” Jaromila Jireša, ekranizacji „czarnej” powieści Vítĕzslava Nezvala, napisanej w1932, a opublikowanej dopiero w 1945 roku (polskiego przekładu wciąż brak). Nezval był jedną z najważniejszych postaci międzywojennej awangardy czechosłowackiej, a przy okazji pionierem tamtejszego kina – napisał scenariusze do „Erotikonu” i „Z soboty na niedzielę” Gustava Machatego, dwóch wybitnych filmów tego okresu. Jireš i znakomita scenografka Ester Krumbachová przenieśli powieść na ekran w 1970 roku, dwanaście lat po śmierci jej autora. Zrobili to tak, że długo by o tym opowiadać, a muszę coś zostawić na wprowadzenie przed seansem, dlatego posłużę się moim ulubionym zdaniem z książki Petera Hamesa „Czechosłowacka Nowa Fala” (przeł. Irena Hansz):
„Film został starannie skonstruowany, ponieważ w gruncie rzeczy jest to wiersz – uporządkowane dzieło wyobraźni oparte, przynajmniej częściowo, na świadomym marzycielstwie”.
Świadome marzycielstwo to na chwilę obecną najdoskonalszy synonim dla bezkompromisowego, czyli prawdziwego surrealizmu.
oryginalny tytuł: „Tagebuch einer Verlorenen” reżyseria: G. W. Pabst rok i kraj powstania: 1929, Niemcy długość: 125 min
oryginalny tytuł: „Valerie a týden divů” reżyseria: Jaromil Jireš rok i kraj produkcji: 1970, Czechosłowacja długość: 73 min
Zadanie publiczne „Festiwal Opowiadania — edycja siedemnasta" jest współfinansowane ze środków Gminy Wrocław.