Dla młodszego widza spotkanie z 47-letnim dziełem Kubricka może być jak zderzenie z czołgiem. Nie ma tu sensacyjnej akcji, pościgów statków kosmicznych i walk na świetlne miecze. Zamiast tego jest trzygodzinna rozprawa filozoficzna, przeplatana muzyką klasyczną. „Odyseja” to reprezentant czasów, gdy fantastyka naukowa oferowała widzowi nie tyle kosmiczne przygody, co bardzo trudne tematy: moralność, wolność, strach przed postępem, nasze miejsce we wszechświecie. Tematów do dyskusji po seansie na pewno nie zabraknie.