Brave Festival w tym roku poświęcony jest w griotom – ich muzyce i opowieściom. Sona Jobarteh pochodzi z Gambii, gdzie tradycje i umiejętności griotów przekazywane są z pokolenia na pokolenia w pięciu klanach już od siedmiu wieków. Jest pierwszą kobietą, która profesjonalnie gra na korze – świętym instrumencie griotów. Jej twórczość wyrasta z tradycji ludu Mandingo, z którego pochodzi. Sona doskonale odnajduje się w szerokim nurcie muzyki światowej, łącząc elementy tradycji afrykańskich i europejskich. Jest znaną instrumentalistką, piosenkarką i kompozytorką.
Pierwsza kobieta z korą
W swojej twórczości podkreśla łączność z tradycjami, w których wyrosła. Na scenie Teatru Polskiego zaśpiewała pieśni dedykowane swoim przodkom, rodzinie i Gambii. Jej podziękowaniem złożonym babci, która namawiała ją do gry na korze – instrumencie zarezerwowanym od pokoleń dla mężczyzn- była pieśń „Mamamuso”. Dzięki uporowi babci Sona została muzykiem i pierwszą kobietą grającą na korze.
Gambijskim, ale też wrocławskim kobietom zadedykowała pieśń „Muso”. – Śpiewam w niej, o tym, że kobiety mogą w życiu osiągnąć wszystko, czego pragną. Mimo że często mają w życiu ważne zadania, jak bycie matką, to tylko etap, który nie powinien przysłaniać ich ambicji i marzeń – mówiła artystka. Nie zabrakło też pieśni o miłości w dwóch wersjach – „Dżalabi” i „Kanu”.
Sona dokończyła właśnie we Wrocławiu, na Brave Festival, kręcenie swojego pierwszego teledysku do piosenki „Gambia”. – Zaśpiewałam ją na zaproszenie prezydenta Gambii z okazji 50. rocznicy niepodległości Gambii. Kręciliśmy clip w ważnych dla mnie miejscach w Gambii, jednak zabrakło w nim jednej ważnej rzeczy – przyznała. – Nie było tam tego mężczyzny, który gra na bębenku ludu Mandingo – wskazała na muzyka ze swojego zespołu. Wrocławska publiczność nie zawiodła – śpiewała razem z artystką refren piosenki, tańczyła, klaskała, machała rękoma. – Dziękuję wam! Tak, tak, tak. Bardzo dobra – dziękowała po polsku Sona.
Wspaniały, energetyczny początek festiwalu pokazał, że muzyka, jest językiem uniwersalnym i nie ma znaczenia, czy pieśni śpiewane są w języku ludu Mandingo, czy po polsku. Emocje dla wszystkich ludzi są wspólne i to właśnie swoim występem zaakcentowała Sona Jobarteh.
Pomaga, bo może
Brave Festival potrwa do 17 lipca. Pieniądze ze sprzedaży biletów są przekazywane szwajcarskiej organizacji Rokpa, która pomaga potrzebującym m.in. w Nepalu, Tybecie, Indiach, Zimbawe. W tym roku na otwarcie festiwalu przyjechała Lea Wyler, szwajcarska aktorka, założycielka organizacji. – Dlaczego powinniśmy pomagać innym? – pytał ją Grzegorz Bral, szef Brave Festivalu. – Bo możemy – odpowiedziała. – Dlaczego ty pomagasz innym – drążył Bral. – Bo mogę – odpowiedziała znów Lea Wyler. – Przez większą część mojego życia byłam nieszczęśliwa, od kiedy robię coś dla innych jestem szczęśliwa. Bardzo samolubna ze mnie osoba – śmiała się Lea Wyler, przez swoich podopiecznych nazywana Mama Lea.
– Dziękuję wam, że tak hojnie kupujecie bilety i chcecie pomagać innym – mówił Grzegorz Bral. W ubiegłym roku Brave Festival na rzecz Rokpa International przekazał rekordową sumę 140 tys. zł.