Jest ich czterech – wokalista Jakub Serafin, gitarzysta Aleksander Sobecki, basista Adam Rajczyba i perkusista Bartek Nowacki, ale energii produkują za kilkunastu. Do tej pory na scenie, potem w studiu nagrań, teraz efekty można ocenić po energetycznym albumie „You’re Halfway There” i dodać. Chłopaki, nie jesteście w pół drogi. Dotarliście wreszcie do celu.
Na krążku znalazło się jedenaście utworów, a promuje go singiel „Lifeline”, najbardziej rozpoznawalna z piosenek (rzeczywiście wpada w ucho), która zaczyna się, przewrotnie, elektronicznymi brzmieniami, bo potem jest już bardzo rockowo i bardzo motorycznie.
Ale przesłuchać warto cały album, bo młodzi rockmani mają power, są nieźli technicznie (gitara, czy perkusja), widać, że mają coś konkretnego do powiedzenia. Jaka muzyka dominuje na „You’re Halfway There”? – Klimat od bajkowego po najcięższe brzmienie, jakie udało nam się uzyskać w studiu – mówił gitarzysta Blue Balls Effect Aleksander Sobecki, kiedy muzycy rejestrowali materiał na debiutancką płytę. A w rzeczywistości to rock pomieszany z cięższym brzmieniem. Pomysłów tu, jak na debiut przystało, sporo. I wiele zwracających uwagę, jak niemal filmowe intro z „Fallout”, nostalgiczny wstęp do „Wormhole”, czy świetna finałowa „That Was Idiotic Thing” z klawiszowym motywem. Pozostaje śledzić koncerty zespołu i posłuchać materiału na żywo.
Zespół Blue Balls Effect na wrocławskiej scenie muzycznej działa od 2010 roku, najpierw jako Next Page, potem już Blue Balls Effect. Muzycy zwrócili na siebie uwagę za sprawa udziału w programie „Reccover” Telewizji Kampus TV, w którym zagrali własną przeróbkę piosenki „Hung” Madonny i zdobyli sporą rzeszę fanów. Album „You’re Halfway There” jest ich pierwszym oficjalnym wydawnictwem.
Magdalena Talik
