wroclaw.pl strona główna Przedsiębiorcy i biznes we Wrocławiu Przedsiębiorczy Wrocław - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 06:16

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Przedsiębiorczy Wrocław
  3. Historie Sukcesów
  4. Światowid i Rusałki z Wrocławia lecą w kosmos
Tak powstaje Światowid, pierwszy polski satelita komercyjny Janszu Krzeszowski
Tak powstaje Światowid, pierwszy polski satelita komercyjny

Światowid i dwie Rusałki, pierwsze polskie satelity komercyjne, powstają we Wrocławiu na Praczach Odrzańskich. Na początku 2018 r. urządzenia zostaną wystrzelone na orbitę (taki był plan, ostatecznie start rakiety z satelitami będzie 17 kwietnia 2019 r. ). W firmie SatRevolution, która chce być największym polskim przedsiębiorstwem w przemyśle kosmicznym, już odliczają dni.

Reklama

Pracze Odrzańskie we Wrocławiu, siedziba Wrocławskie Centrum Badań EIT+, w jednym z budynków pomieszczenia wynajmuje SatRevolution. Wrocławska spółka buduje… satelity. Słysząc o przemyśle kosmicznym, ma się przed oczami telewizyjne obrazki supernowoczesnych laboratoriów NASA, Doliny Krzemowej czy Przylądka Canaveral. We Wrocławiu jest inaczej. W otoczeniu starych drzew, tam gdzie przed laty był zespół szkół rolniczych, a teraz znajdują się laboratoria EIT+, powstają nanosatelity: Światowid i dwie Rusałki.

W długim, wąskim, biurze przy biurkach pracuje kilka osób. Ktoś głośno rozmawia po angielsku przez telefon. Na stołach komputery, lutownice, techniczne lupy i płytki z układami scalonymi. Obok są laboratoria nanotechnologiczne, wyposażone w clean roomy, z regulowaną atmosferą. Na jednym ze stołów leży niepozorny szary przedmiot, który wielkością zbliżony jest do bochenka chleba. To prototyp Światowida, pierwszego polskiego satelity komercyjnego (Rusałki są mniej więcej o połowę mniejsze).

8 km na sekundę, 300 km nad ziemią

Dwukilogramowy Światowid to satelita obserwacyjny. W środku ma komputer, anteny i systemy do obracania satelity, mierzenia pola grawitacyjnego i robienia zdjęć. Trzystugramowe Rusałki to nanosatelity PhoneSat. Na orbicie będą lecieć z prędkością 8 km na sekundę.

Światowid

– Rozwiązania PhoneSat pracują pod kontrolą systemu Android i wykorzystują podzespoły elektroniczne, stosowane w telefonach komórkowych. Chcemy sprawdzić, jak tego typu satelity zachowują się w przestrzeni kosmicznej – mówi Grzegorz Zwoliński i dodaje, że amerykański rząd udzielił licencji na wylot satelitów w pierwszym kwartale 2018 r. Rakieta Neptune N3 wystartuje z pływającej platformy na Oceanie Spokojnym i przeleci nad pustynią Mojave. Umowę w tej sprawie SatRevolution podpisał z amerykańską firmą Interorbital Systems. Wrocławianie nic chcą mówić, ile ich to kosztowało, wiadomo, że pośrednik za wyniesienie na orbitę nanosatelity bierze ok. 300 tys. dolarów.

– Przy wystrzeleniu rakiety nie będziemy [śmiech], bo to będzie środek oceanu, ale wszystko będziemy śledzić na komputerach. W dzisiejszych czasach taka usługa to niczym nadanie przesyłki konduktorskiej. Jedna z firm chce w najbliższych trzech latach wysłać 4 tys. satelitów na orbitę i zrobić internet dookoła Ziemi. Taki jest dziś ruch w tym interesie – tłumaczy Radek.

Obudowy wrocławskich satelitów zostały wykonana ze specjalnego stopu aluminium o wyprofilowanych ściankach. Dzięki temu urządzenie jest odporne nie tylko na wszelkie wibracje, które napotka podczas lotu, ale też na promieniowanie kosmiczne. Wysoka trwałość zewnętrznych elementów zapewnia także odporność na częste, a zarazem gwałtowne zmiany temperatury – od -150 °C do 300 °C, bo takich można spodziewać się na orbicie.

A co, jeżeli wam nie wyjdzie…? – To wysyłam następnego satelitę, już o nim myślimy.

Było ich trzech….

Radosław Łapczyński, rocznik 78., Grzegorz Zwoliński, rocznik 81. i Damian Fijałkowski rocznik 81., założyciele SatRevolutions są trochę jak z „Autobiografii” Perfectu – było nas trzech, w każdym z nas inna krew, ale jeden przyświecał nam cel, za kilka lat, mieć u stóp cały świat. Radosław i Grzegorz znają się od szkoły podstawowej w Świebodzicach, gdzie razem dorastali. Damian mieszkał ok. 20 km od nich, w Kamiennej Górze. Pomysł na wspólny biznes narodził się, gdy studiowali we Wrocławiu. Radosław i Damian są po Politechnice. Z wykształceniem Grzegorza sprawa jest skomplikowana.

Radosław Łapczyński (z lewej) i Grzegorz Zwoliński

– W szkole Radek pomagał mi z fizyki, a jego mama, dyrektorka naszej szkoły, miała ze mną urwanie głowy. Byłem radosnym dzieckiem, trochę niepasującym do systemu edukacji i to się nie zmieniło – śmieje się Grzegorz i wylicza kierunki, na których rozpoczynał studia: prawo na Uniwersytecie Wrocławskim, górnictwo na Politechnice, fizjoterapia na AWF-ie i Akademia Sztuk Pięknych w… Mediolanie. Szybko się nudził i nic nie skończył.

– Rodzina miała duże ambicje, abym nie był jedynym w ich gronie bez wykształcenia. Szczególnie mama mocno mnie mobilizowała, ale nic z tego nie wyszło. Wiem, że ma trochę o to do mnie żal – mówi Grzegorz. W teamie z Damianem i Radkiem to on jest frontmanem z głową pełną pomysłów.

Trzech panów w pracy spędza ze sobą tyle czasu, że choć się przyjaźnią, to razem na wakacje nie wyjeżdżają. Grzegorz z Nataszą wychowują dwie córki – Nadia ma 1,5 roku a Ksenia 3 lata, i starsza już czasami mówi, że chciałaby z tatą polecieć w kosmos. Radek z żoną Małgorzatą mają rocznego syna Konstantego. Damian z Elą wychowują półtoraroczną córkę Igę.

Światowid i dwie Rusałki lecą w kosmos

Dlaczego Światowid? – Jesteśmy zauroczeni twórczością Andrzeja Sapkowskiego i chcieliśmy, by to było coś polskiego, no i wyszedł nam Światowid i Rusałki – wyjaśnia Grzegorz i dodaje, że ich satelity będą na wysokości od 300 do 500 km nad ziemią (dokładna wysokość jest jeszcze ustalana). Będą jednymi z ok. 7 tys. zarejestrowanych obiektów, które są już na orbicie.

– Tam jeszcze nie ma tłoku. Samych pyłków, które zostawiły np. komety, jest ok. 120 tys. – mówi Grzegorz i dodaje, że do tej pory w przestrzeni kosmicznej umieszczono trzy polskie satelity: PW-Sat, będący wynikiem studenckiego projektu, oraz dwa satelity naukowe – Lem i Heweliusz. Komercyjnych jeszcze nie ma.

– Polskie firmy są nastawione, by robić podzespoły do satelitów. My chcemy produkować całe satelity i zrobić z nich w kosmosie sieć. Na tym systemie chcemy stworzyć różnego rodzaju usługi i na nich zarabiać – Grzegorz zdradza pomysł na biznes SatRevolution. Radek dodaje, że na świecie jest dużo firm, które świadczą usługi z kosmosu. Budżet robionych interesów sięga 330 mld dolarów. Cała telekomunikacja, transmisje telewizyjne, meteorologia to satelity. Z tego tortu chcą wykroić coś dla siebie. Gdy Światowid będzie na orbicie, zarobią na sprzedaży zdjęć. Trwają rozmowy z potencjalnymi kupcami danych z systemów pomiarowych.

Kto wyraża zgodę, by satelita mógł krążyć po orbicie? – Na szczęście dla nas, Polska nie ma w tym zakresie żadnych uwarunkowań prawnych. Formalnie wygląda to tak, że nasze satelity nasz przewoźnik zgłasza to do NASA i ONZ, i koniec. Jeżeli będziemy chcieli, by były one pod polską banderą, to będzie to wymagać więcej formalności, bo musimy to zgłosić do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Szczerze mówiąc, nie mamy na to czasu – mówi Grzegorz.

Praca w branży kosmicznej… we Wrocławiu

Sat Revolution to obecnie 10 osób. W większości są to inżynierowie. Firma szuka nowych pracowników, m.in. specjalisty inżynierii lotniczej, inżyniera telekomunikacji i projektanta silników rakietowych.

– Projektowanie i uruchamianie rakiet, przygotowywanie systemu do ich testowania, opracowywanie metod pomiaru i kontroli – by robić takie rzeczy, nie trzeba jechać do Doliny Krzemowej. Takie zadania będą wykonywać nasi projektanci silników rakietowych, których poszukujemy – zaznacza Grzegorz.

Od strzelanek i wyścigówek do… kosmosu

Światowida i Rusałki finansują z tego, co już w życiu zarobili, a majątek zbili na grach komputerowych. Przed sześcioma laty Damian i Grzegorz wymyślili T-Bulla S.A.. Studio, zajmuje się tworzeniem autorskich gier i aplikacji mobilnych. Później dołączył do nich Radek. Pomógł im finansowo i księgowo poukładać sprawy firmy. W listopadzie 2016 r. T-Bull na giełdzie New Connect wyceniany był na 160-170 mln zł. Jak sami mówią, robią strzelanki, wyścigówki i gry sportowe. Ich produkcje zna już 170 milionów graczy na całym świecie. Firmie, której siedziba jest w Sky Tower, codziennie przybywa ponad 300 tysięcy nowych użytkowników.

– Pierwsze trzy lata były trudne. Jadło się jeden pasztet z kilkoma bułami przez cały dzień, bo trzeba było zapłacić ludziom. Brakowało na rachunki. Ale to sprawiło, że teraz mamy dojrzałą firmę. Nasze decyzje zależą tylko od nas, bo nie daliśmy się nikomu kupić. Mamy mnóstwo otwartych dróg… – mówi Grzegorz.

W T-Bullu założyli dział badań i rozwoju (R&D). Szukali nowych rozwiązań, mających zastosowanie w grach, np. sterowanie za pomocą myśli. Napisali algorytm i przygotowali prototyp, ale na razie ich pomysł nie znalazł się na rynku. Po zakończeniu tego projektu stwierdzili, że w grach trudno im będzie o innowacje. Pomyśleli – a czemu nie kosmos… .

– Zawsze mieliśmy marzenie, by robić takie rzeczy, które zaczną zmieniać świat i kosmos nam podpasował, tym bardziej że w Polsce to był temat mało znany – dodaje Radosław.

Podzielili się obowiązkami. T-Bullem zarządza Damian. Grzegorz dzieli swój czas między T-Bullem a SatRevolution. Radosław większość czasu spędza w kampusie na Praczach Odrzańskich.

Czy Światowid i Rusałki to spełnienie marzeń? – [śmiech] To dopiero początek. Za 10 lat z Sat-em chcemy być największym polskim przedsiębiorstwem w przemyśle kosmicznym. A z T-Bull-em chcemy być taką firma, by każdy deweloper na świecie wiedział, co robimy.

Jarek Ratajczak

Fot. Janusz Krzeszowski

Galeria

Kliknij na zdjęcie aby powiększyć

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Powrót na portal wroclaw.pl