wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

4°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 06:22

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Astronauci wylądowali w Firleju

W czwartkowym występie zespołu God Is An Astronaut w Firleju aktywnie uczestniczył komplet publiczności. Dla irlandzkich postrockowców był to trzeci z kolei koncert w Polsce podczas trasy promującej ich najnowszą płytę pt. „Origins”. W Warszawie i Poznaniu – odpowiednio dwa dni i dzień wcześniej – frekwencja również była bardzo dobra, Kraków z pewnością także nie zawiedzie (występ w piątek), z całą odpowiedzialnością można więc skonstatować, że God Is An Astronaut ma w Polsce status autentycznej gwiazdy.

Postrockowe granie ma u nas liczną rzeszę zwolenników, a z każdym nowym dokonaniem Tides From Nebula rzesza ta się powiększa – przybywa fanów i nowych zespołów poruszających się w podobnych klimatach. Ale nie tylko sukcesy rodzimych artystów mają tu znaczenie, przecież muzyka takich wykonawców jak God Is An Astronaut znakomicie broni się sama. Czasem zdarza się jednak tak, że to, co świetnie wypada przy odsłuchu z płyty, z trudem daje się znieść podczas wykonania na żywo. Postrockowe koncerty bywają statyczne, a najczęściej pozbawione wokalisty zespoły nie zawsze wiedzą, co począć ze sobą na scenie. „Boskich Astronautów” takie bolączki rzecz jasna nie dotykają, Irlandczycy przy użyciu minimalnych środków potrafią zamienić swój występ w prawdziwy show.

I tak właśnie było w czwartek w Firleju. Żadnych ekranów i wyświetlanych na nich wizualizacji. Praktycznie zero scenografii. Kilka świateł (najczęściej czerwonych, wyrazy współczucia dla fotografów) oświetlających muzyków od tyłu plus pobłyskujące w dynamiczniejszych kawałkach stroboskopy – ot, i wszystko. A jednak było... no cóż, magicznie. God Is An Astronaut wykreowali naprawdę świetną atmosferę, w żaden sposób nie umizgując się do wrocławskiej publiczności. Grali ponad półtorej godziny – zaczęli od „Weightless” i „Transmission”, czyli od dwóch numerów z „Origins”, w trakcie występu nowe utwory umiejętnie wplatając w stary repertuar. Z najnowszego krążka zagrali jeszcze „Reverse World”, „Spiral Code”, „Calistogę”, „The Last March” i „Red Moon Lagoon”. Resztę setlisty stanowiły przede wszystkim kompozycje z obu pierwszych płyt grupy, choć publiczność świetnie przyjęła również dwie pozycje nagrane przez Astronautów nieco później – „Echoes” i „Worlds In Collision”. Zespół rozkręcał się z każdym kawałkiem, apogeum zapamiętania w wydobywaniu dźwięków z instrumentów osiągając tuż przed końcem swojego występu – Fireflies and Empty Skies” zagrali wręcz porywająco, a dołożone już na bis „Suicide By Star” i „Route 666” zabrzmiały, przynajmniej w końcówkach, niemal jak czystej wody metal.

A zatem – działo się. Supportujący gwiazdę This great end również wypadł nieźle, co dla tych, którzy znają ten obiecujący zespół, z pewnością nie było żadnym zaskoczeniem. Gdyby tylko klimatyzacja w Firleju była nieco bardziej wydolna, czwartkowy wieczór należałoby uznać za idealny. A tak – było „tylko” fantastycznie. No bo tak to już jest – żeby dostać od życia malutką drobinkę przyjemności, trzeba się czasem srodze napocić.                 

Przemek Jurek

God Is An Astronaut wystąpili w czwartek 17 kwietnia w Klubie Firlej

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl